Uff jak gorąco
We wtorek od rana ekipa zajęła się rozszalowywaniem ław. Szczerze im współczułem. Na budowę przyjechałem o godzinie 7 rano i już było ponad 25 stopni. Co będzie o 12? A jeszcze przed nimi było obsypywanie ław.

Cały czas stresowałem się betonem. Czy te upały nie spowodują, że będzie mniej wytrzymały. Pozostawało lać wodę jak najczęściej. Dzięki uprzejmości sąsiada woda była zapewniona. Tzn. tylko źródło, podlewać trzeba było samemu :-). Rano i wieczorem ja, w południe Inwestorka.
Na popołudnie miałem umówionego hydraulika na podłączenie do wodociągu i zrobienie przyłącza. O 14 dzwonię do niego, czy mogę już przyjechać a on, że mają awarię na przepompowni i nie da rady. Jutro przyjadą na pewno. No cóż, bywa i tak. Sąsiad powiedział, że nie ma problemu z wodą więc skorzystaliśmy. Po 18 przyjechałem na budowę, zaczynam podlewanie a tu zonk. Ciśnienie jak u chorego na prostatę. Poleciał lekki sik. Z planowanego 20 minutowego podlewania zrobiła się godzina. Niestety takie ciśnienie to stały problem w okolicy. Wieczorem można pomarzyć o kąpieli tudzież innym podlewaniu.
Kolejnego dnia, we środę oczywiście zacząłem dzień od... podlewania ław. W południe numer powtórzyła Inwestorka. O 14 zerwałem się z pracy i pełen nadziei pojechałem na budowę aby wpuścić hydraulika. Czekam, czekam, dzwonię. Nie odbiera... W końcu pisze mi SMSa abym uzbroił się w cierpliwość bo jeszcze nie uporali się z awarią... Nie powiem, wkur....się. Żeby chociaż wcześniej dał znać...
















Komentarze